„Julia Sawicka Project jest bardziej jazzowa od Norah Jones, bardziej optymistyczna od Cassandry Wilson a klimatem nagrań dorównuje Dianie Krall”
Coraz trudniej w tych czasach o zachwyt nad nową muzyką, o wypieki na twarzy, przyjemny dreszcz przechodzący przez nasze ciało. A jednak doświadczyłem tych stanów po wysłuchaniu pięciu utworów Julii Sawickiej Project. Jest w tej muzyce ogromna kultura, tak naprawdę zawarta w trzech aspektach: dźwięku, słowie i melodii. Akustyczność formy łamie gitara elektryczna Davida Dorůžki, warsztat wokalny Julii Sawickiej w połączeniu z silną, trochę matową ale przede wszystkim charakterystyczną barwą głosu, jest z gatunku tych hipnotyzujących. Próżno doszukiwać się w tych nagraniach popisów wokalnych czy solówek szybszych od prędkości światła. To jest ten rodzaj grania, który sobie najbardziej cenię, w którym jest tyle dźwięków ile potrzeba i każdy z nich jest ważny, każdy ma swoją moc oddziaływania. Purystów jazzowych tylko zapewnię, że Julia Sawicka Project jest bardziej jazzowa od Norah Jones, bardziej optymistyczna od Cassandry Wilson a klimatem nagrań dorównuje Dianie Krall.
Sylwester Podgórski
Hi-Fi Choice & Home Cinema/Polskie Radio Koszalin
Julia Sawicka, wokalistka i pianistka, leszczynianka o bardzo zmysłowym głosie
Agnieszka Antoniewska
Niezywykła atmosfera Krakowa, cudowna publiczność i muzyka. Piotr…
czytaj więcejZapraszamy na wyborny koncert do Krakowa już 27.12.2014
czytaj więcejZapraszamy na wyjątkowe koncerty w iście świątecznej atmosferze!…
czytaj więcejCudowne wnętrze poznańskiej Auli UAM stworzyło niesamowitą atmosferę,…
czytaj więcejKolejny dzień, inne wrażenia, duże emocje i cudowna…
czytaj więcejMoi drodzy! Kolejna porcja wyśmienitych zdjęć naszego nieocenionego…
czytaj więcejStało się!!! Nie samo, lecz dzięki zaangażowaniu bardzo…
czytaj więcejJuż niebawem JSP wraz z Lwowską Akademicką Orkiestrą…
czytaj więcejCudowna publiczność i piękne, jakże kameralne dźwięki rozbrzmiewające…
czytaj więcejNiepowtarzalne wnętrze Sali Balowej Zamku Sułkowskich w Rydzynie…
czytaj więcejA w nas jeszcze drzemią dźwięki liry i…
czytaj więcejMoi drodzy, Spędziliśmy cudowny czas, przenosząc się w…
czytaj więcejTakie małe wspomnienia koncertowe…
czytaj więcejDla Ukrainy Koncert Charytatywny 18.02.2014 Klub Hybrydy –…
czytaj więcejKoncert odbył się w Sali Widowiskowej Centrum Kultury…
czytaj więcej
JULIA SAWICKA PROJECT: Breathing Space
Agnieszka Antoniewska
Ona jedna i ich czterech. Ona – Julia Sawicka, wokalistka i pianistka, leszczynianka o bardzo zmysłowym głosie, nawet przy zwykłej rozmowie, a co dopiero przy śpiewaniu… W dodatku i skomponować muzykę, i napisać tekst potrafi, a potem to jeszcze zaśpiewa i zagra na fortepianie… Oni – jak ich opisuje Ona – to gitarzysta David Dorůžka: „wyzwalający pokłady liryzmu oraz autentyczności”, trębacz Grzegorz Grocholski: „nietuzinkowy z głową pełną dobrych pomysłów”, kontrabasista Roman Chraniuk: „wschodnia dusza lubująca się w elegijnych współbrzmieniach” oraz perkusista Marcin Jahr: „nasycony swobodą, doświadczeniem oraz poczuciem rytmu”.
Ona i Oni połączyli się w Julia Sawicka Project. Ale dlaczego właściwie „Project”? Bo to znaczy: bez ograniczeń. Taka nazwa daje wolność. Choćby pełną swobodę w zapraszaniu gości specjalnych, którzy nawet na chwilę mogą stać się jego częścią. Połączyła ich muzyka i potrzeba poszukania dźwięków, które niczym melisa ukoją nerwy. Czy znaleźli…? Prosimy sprawdzić we własnych głośnikach oraz mojej rozmowie z Julią Sawicką i wspierającymi ją: Marcinem Jahrem i Romanem Chraniukiem. „Breathing Space” dołączamy do niniejszego numeru „JAZZ FORUM”. Zapraszam na chwilę wytchnienia…
JAZZ FORUM: Kiedy na stałe związała się pani z muzyką?
JULIA SAWICKA: Odkąd pamiętam, wiedziałam, że muzyka będzie zawsze ze mną, tudzież ja z nią, aczkolwiek moje dzieciństwo naprzemiennie wypełnione było artystycznymi formami plastycznymi – tworzeniem batików, drzeworytów, czy linorytów – do pewnego okresu były to zajęcia prawie tak istotne, jak muzyka.
JF: Jakie były kamienie milowe pani muzycznej drogi, które sprawiły, że spotykamy się tu dzisiaj i rozmawiamy o pani autorskim projekcie?
JS: Jestem przekonana, że wszystkie, nawet te najdrobniejsze, elementy życia, czyli szkoła muzyczna, pierwszy utwór zagrany na fortepianie oraz pierwsze koncerty, które dodawały motywacji i były takim pozytywnym bodźcem, który sprawiał, że chciało się jeszcze więcej ćwiczyć, by móc zaprezentować się na kolejnym występie przed publicznością. Również bez odwiecznego wsparcia rodziców i braci zapewne nie spotkałybyśmy się dziś tutaj. Sądzę, że wszystkie wydarzenia radosne, a czasem także i smutne, doprowadziły mnie do tego momentu i tego spotkania. Wszystko wychodzi z wewnętrznej potrzeby, chęci tworzenia i dzielenia się tym. Gdyby nie pozytywne osoby napotkane w życiu, wytrwałość, swoisty upór (jestem zodiakalnym bykiem), pewna determinacja i przede wszystkim wiara, że nasza muzyka może sprawić radość, zapewne nie udałoby się to.
JF: Co jest pani największą inspiracją?
JS: Inspiracją są emocje, uczucia, które doświadcza każdy z nas, z taką małą różnicą, że każdy z nas inaczej odczuwa. Wewnętrznie inspiruje mnie świat, który nas otacza, ale ten naturalny. Harmonia, w której moglibyśmy się zatopić i odszukać czasem samego siebie. Nie mam na myśli izolowania się, lecz pewną świadomość życia.
JF: A jeśli chodzi o inspiracje muzyczne?
JS: Trudno jest obiektywnie stwierdzić, czy wpływ na moją muzykę mają poszczególni artyści, aczkolwiek zapewne w jakiś sposób zostają oni w podświadomości…
JF: Proszę o nazwiska…
JS: Jeżeli chodzi o świat jazzu, to najbliżsi mi są: Nancy Wilson, Dianne Reeves, Cassandra Wilson, John Patitucci, czy Avishai Cohen – co nie oznacza, że zamykam się tylko w jazzie. Bliska jest mi także twórczość Lauryn Hill, Sade, czy Prince’a. Muszę wspomnieć o artyście, którego płytę zawsze mam w samochodzie, towarzyszącym mi, mogłabym rzec, od dawien dawna – jest nim Mieczysław Fogg.
JF: Dlaczego?
JS: Zawsze sprawia, że uśmiech gości nie tylko na ustach, ale również w mojej duszy. Muzyka powinna przynosić ukojenie. Najważniejsza jest emocjonalna szczerość – odczuwamy ją lub nie.
JF: Kiedy pojawił się pomysł stworzenia własnego zespołu i dlaczego nie chciała pani sygnować tego projektu tylko swoim imieniem i nazwiskiem, jak wiele innych wokalistek, które przecież też mają swoje zespoły?
JS: Pomysł na zespół był zawsze, lecz jak wszystko, musi mieć swój czas i miejsce – spotkaliśmy się, zagraliśmy i doszliśmy do wniosku, że należy w tym składzie nagrać płytę.
ROMAN CHRANIUK: Nie musimy trzymać się utorowanych ścieżek i nazywać się Julia Sawicka Quintet – tak jak robi to wiele innych zespołów. Starając się zdobyć słuchacza nienastawionego na kontakt z jazzem, trzeba go zachęcić najpierw wizualnie, by móc przekonać go dźwiękami. „Breathing Space”, czyli „chwila wytchnienia”, to towar zdecydowanie deficytowy, nie tylko w wąskim, jazzowym środowisku.
JF: To bardzo poetycki tytuł…
JS: Odzwierciedla to, czego życzymy wszystkim ludziom przesiąkniętym codziennym zgiełkiem życia.
JF: Jak się pani odnajduje w roli lidera i na czym właściwie polega pani zadanie?
JS: Nie ma lidera. Każdy z nas daje z siebie tyle samo energii, wprowadza swój własny element, swoją cząstkę. Każdy z chłopaków z zespołu charakteryzuje się innym temperamentem, sposobem bycia, lecz wszyscy mają niesamowitą wrażliwość muzyczną. Dzięki temu możemy bawić się dźwiękami.
RCh: W muzycznej sferze projektu faktycznie panuje równouprawnienie – sekcja rytmiczna nie jest tylko sekcją, Grzesiek nie jest tylko solistą – każdy z nas proponuje, sugeruje coś od siebie. Jednak, jako jedyna kobieta w zespole, Julka trzyma wodze.
MARCIN JAHR: Jest również bardzo bystra, wytrwała w realizacji swoich koncepcji, a przy tym świetna w planowaniu kwestii technicznych. Zresztą udowodniła to nie raz podczas Międzynarodowych Leszczyńskich Warsztatów Jazzowych, których jest pomysłodawczynią i organizatorką. A to wymaga szczególnie przytomnego umysłu.
JF: Panie Marcinie, jest pan wraz z panią Julią współproducentem tego wydawnictwa. Jakie to oznaczało dla pana wyzwania?
MJ: Zajmuję się jego brzmieniem, kształtem, głównym pomysłem. A pomysłów na ten materiał było dużo, bo wszyscy byli niezwykle otwarci. Słuchaliśmy siebie nawzajem i byliśmy uważni. Ale trzeba było się na coś zdecydować, wyciągnąć z tych koncepcji średnią. Nie jestem typem producenta, który mówi, co kto ma jak zagrać. Poza tym, Julia miała swoją wyraźną wizję.
JF: Ile w tej muzyce możemy usłyszeć z pani, co ona o pani mówi?
JS: Mam nadzieję, że słuchacze usłyszą to, co chciałam przekazać – że odnajdą w niej przestrzeń, świeżość powietrza i szczerość. Muzyka mówi o życiu, uczuciach, o nas samych. Muzyka odzwierciedla duszę, więc także i nastrój. Muzyka to przede wszystkim emocje.
JF: Utworów jest tylko pięć, więc selekcja musiała być duża… Dlaczego właśnie te?
MJ: Wyboru dokonała Julia i kierowała się swoimi upodobaniami. Są one różne, ale pasują do siebie klimatem i tworzą jedną linię. Każdy utwór niesie zupełnie inne emocje, posiada inną kolorystykę.
JF: Sięgnęliście po utwór legendy polskiej muzyki jazzowej, Krzysztofa Komedy. To rzadka odwaga u debiutantów…
JS: Nie myślę w kategorii odwagi, jako że wszystkie muzyczne poczynania, które realizuję, płyną intuicyjne, z potrzeby wyrażenia stanu.
RCh: Niektórzy mogą brać za odwagę nagranie, chyba najpopularniejszego, polskiego utworu jazzowego, tym bardziej lekko zmieniając jego formę. Gdybyśmy jednak powiedzieli o braku odwagi do nagrania Kołysanki Rosemary, mówilibyśmy o strachu, a na to w muzyce nie ma miejsca.
JF: Co i kogo jeszcze usłyszymy na pełnowymiarowym albumie „Breathing Space”, który do sklepów trafi jesienią?
RCh: Utwory autorskie oraz jedną rozkoszną kompozycję Christiana McBride’a. Zaprosimy również kilku zaprzyjaźnionych muzyków, by wzbogacili nagranie swoimi indywidualnościami.
JF: A czego Wam życzyć w 2011 roku?
JS: Nie chcę, by odpowiedź była banalna, ale zdrowia i życzliwych ludzi wokół – na resztę sami pracujemy.
Rozmawiała: Agnieszka Antoniewska
Dane kontaktowe
Julia Maria Sawicka
Telefon: 609 579 878
Adres e-mail: j.m.sawicka@gmail.com